poniedziałek, 26 maja 2008

I had dream.

Dzisiaj pragnę się podzielić moim snem, który zapamiętałem nad ranem, choć często nic nie pamiętam, bardzo ciekawym snem, a tematem nawiązującym do... I tu nie zdradzę jeszcze o co chodzi. Za chwilę wszystko się wyjaśni. Sen był jak błysk pioruna szybki i bardzo wyraźny!!! Jeszcze nigdy nie widziałem we śnie tylu szczegółów tak szybko i tak wyraźnie, jakbym tam był na prawdę. Sen zaczyna się sytuacją, w której zbliżam się do okna, oczywiście nie zwracam uwagi na okno, tylko na to, co za oknem. Okno jest jakieś inne, niż to, które mam u siebie w domu, skierowane na zachód Słońca. U mnie zachód Słońca jest nie możliwy do oglądania, ze względu na sąsiadujące domy. A to co widzę we śnie, to zachodzące Słońce tuż przy samym horyzoncie, który jest idealnie równy, tak jakby to była woda, albo lód. Słońce u nas na Ziemi, przy zachodzeniu, powiększa swą objętość i świeci na czerwono. Tu też widziałem we śnie czerwone Słońce, ale zupełnie malutkie, tak jakbym oglądał to zjawisko z planety na odległej orbicie wokół Słońca. I czekam, aż koniuszek tarczy Słońca zbliży się do horyzontu i korona słoneczna przestanie tworzyć idealny kształt koła. Nagle Słońce zaczęło błyskawicznie się zapadać. Nastąpiła kolapsacja Słońca pod wpływem niewyobrażalnie ogromnej energii. I czułem, że w wyniku tej kolapsacji nastąpi ogromny wybuch i w tym momencie, gdy mała kropka będąca Słońcem znikła, nastąpił Wielki Wybuch. W tym momencie zobaczyłem coś dziwnego, wydawało mi się, że jednak jestem na Ziemi i widzę przed sobą olbrzymi przeźroczysty Księżyc, a tło otaczającego kosmosu, z czarnego zrobiło się zupełnie jasne. Pomyślałem, że to nie dobrze, że Księżyc stanął pomiędzy Słońcem a Ziemią. Przecież siła wybuchu spowoduje zderzenie Ziemii z Księżycem. Ale nic takiego się nie stało. Księżyc jakby znikł, a Ziemia przemieściła się gdzieś poza orbitę Urana, albo Neptuna, tak jakby wróciła w miejsce mojej początkowej obserwacji. W tym ruchu Ziemi jakby do tyłu, równocześnie towarzyszył ruch o ogromnej szybkości innych planet, tak jakby wracały na swoje dawne miejsce, jakby w innym wymiarze. Materia planet stała się jasno-biała, a odległości między planetami skurczyły się kilkaset razy. Planety też powiększyły się kilkaset razy i ułożyły się w harmonijną strukturę i stanęły nieruchomo. Tu kończy się mój sen przepięknym widokiem. Świat materialny jaki znamy, przestał istnieć. Istaniał natomiast zamiast niego Świat eteryczny, w którym człowiek wszedł na wyższy poziom rozwoju i życia duchowego.

2 komentarze:

iksylion pisze...

Panie fishaa, czy taka senna fantazja mieści się w głowie przeciętnego racjonalisty? Bo chciałem w przyszłości napomknąć coś o Rudolfie Steinerze i jego wizji kosmosu i człowieka... Moim zdaniem temat jest bardzo ciekawy i nawiązuje trochę do Danikena. ;)

iksylion pisze...

Poczytajcie to, dziwna sprawa, wiele elementów pasuje, jak kawałki z puzzli do wspólnej układanki - sen i 2012 rok z kalendarza Majów:
http://www.nautilus.org.pl/?i=1539